czwartek, 13 października 2011

Kolumb odkrywa Amerykę

Wczoraj (12.10) w Hiszpanii świętowana była rocznica odkrycia Ameryki przez Kolumba, wszyscy mają wolne i można wybrać się na wycieczkę. Zwłaszcza, że pogoda była ładna i można było się pokąpać, poopalać i zobaczyć kilka turystycznych atrakcji. Jako że to tylko jeden dzień, otoczony ze wszystkich stron innymi przepełnionymi szkolnymi obowiązkami, musieliśmy znaleźć coś ładnego w pobliżu Walencji, a jednocześnie nad morzem, bo co to za wycieczka bez kąpieli i odpoczynku na plaży? Nie było jednak ciężko, wystarczy otworzyć google maps albo jakikolwiek przewodnik i można znaleźć kilkanaście takich miejsc w sekundę. Wybór padł na miasteczko Peñíscola, gdzie (ciekawostka historyczna!) znajduje się XIII-wieczny zamek templariuszy przemieniony potem przez Papa Lunę w pałac i siedzibę antypapieży. Sam pałac widać już z daleka, bowiem znajduje się na małym półwyspie (stąd nazwa miejscowości):


Trochę tu oszukałem, bo zdjęcie jest z drogi powrotnej, ale ciiiii. Gdy dotrze się na miejsce, pomijając ogroooomne odległości pomiędzy zamkiem a parkingami, trzeba wspiąć się na wielką pałacową górę. Po drodze jednak można oglądać widoki:


A także rozgniewanego Papa Lunę:


Czy słynny muszelkowy dom, który (niespodzianka) zrobiony jest z muszelek, a przynajmniej nimi oklejony:



Potem już tylko wejście na samą górę, skąd jest jeszcze ładniej i zejście wśród straganów ze wszystkim, od wypchanych zwierząt (ale chyba nie prawdziwych) do pistoletów strzelających gumkami-recepturkami. Następnie piknik w parku, trochę odpoczynku i w drogę powrotną do Walencji przez Park Narodowy Serra d'Irta. Widać go na obu wcześniejszych pejzażach. Atrakcją jest szutrowa droga (milion kilometrów) biegnąca tuż przy wybrzeżu, gdzie w każdym miejscu można się zatrzymać i pokąpać w morzu, z czego skorzystaliśmy. Widzieliśmy też opuszczoną wieżę:


Później, po kąpielach, odpoczywaniu, oglądaniu wieży na mapie odkryliśmy jeszcze jedną atrakcję, która znajduje się na naszej drodze - zamek w Sagunto. Sam zamek nie jest nawet zamkiem, a raczej resztką murów, ale zanim wspięliśmy się na zamkowe wzgórze, słońce zaczęło zachodzić i przynajmniej pooglądaliśmy widoki:


A po zachodzie, w egipskich ciemnościach, gdy widzieliśmy już tylko kształty otaczających nas gór, wróciliśmy do Walencji.


Tak oto skończyła się pierwsza wycieczka przez niezbadane drogi Hiszpanii. Będzie więcej, choćby w weekend. Trzeba korzystać ze słońca, póki można spać na plaży zamiast płacić za hostele. Buziaki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz